Tan wpis miał być
o czymś zupełnie innym, ale czasami po prostu tak się dzieje, że
coś Cię trafia i jest zupełnie inaczej niż miało być. A
wszystko to za sprawą zdjęcia jakie miałem wykonać w
poniedziałek.
Pobudka 3.15 -
słońce nie będzie przecież na mnie czekać, więc dupa w kroki!
Szybki prysznic, rower i w drogę - za niecałą godzinę wstaje
słońce. Półprzytomnie pędzę ulicami, wzdłuż plaży do Sopotu.
Pół godziny od wyjścia z domu i jestem na miejscu, czekam...
Wiele razy obserwowałem
wschody słońce i tyleż samo razy popadałem w zachwyt mogąc je
obserwować. Osobiście uważam, że magia tego wydarzenia kryje się
w zmianie jaka następuje w ciągu tej jednej chwili. Nagle świat, z
szarości nocy przechodzi w złoty blask dnia. Ziemia zostaje
odmieniona na moich oczach. Staję się świadkiem przejścia. Za
każdym razem jest to dla mnie bardzo intymne przeżycie. Ot, taka
obserwacja.
Po 20 minutach zdjęć
pakuję sprzęt i rozpoczynam odwrót;) Jadąc do domu, obserwuję
jak ludzie powoli wylegają na ulice w sobie tylko znanym celu.
Zupełnie jak słońce. A ja cały czas pytam – Po co? Czy nie
mogliby sobie czasami odpuścić? Chwilę poczekać? Przynajmniej bym
się wyspał:)
Piękne to zdjęcie!!!
OdpowiedzUsuńPodpisuję się, oboma...ośmioma rękami :)
OdpowiedzUsuńTym dobitniej świadczy to o tym, że warto było wstawać tego dnia:D Dzięki! :)
OdpowiedzUsuń