czwartek, 26 września 2013

Wieczne miasto

   Powrót z Rzymu. Lecę nad bliżej nieokreślonym krajem w stronę Gdańska. W uszach dudni jednostajny szum pracujących silników. Jest noc. Od czasu do czasu, spod chmur przebija się poświata jakiegoś odległego miasta. Wspominam.
   W trakcie wyjazdu, widziałem jak dwóch policjantów ścigało czarnoskórego handlarza podrabianą galanterią. Nie zdążył uciec. Żal mi go było i nie - jednocześnie. Żal, bo dla tak niewdzięcznej pracy napytał sobie biedy. Nie żal, bo nieraz podobny w fachu człowiek naprzykrzał mi się ponad miarę.
Chwilę po zajściu udałem się w swoją stronę, choć w myślach wciąż wracałem do tej sceny i tego człowieka. Ciekawiło mnie, kim był i jak się tam znalazł. Ile czasu zajęło mu dotarcie do Rzymu? Pewnie odpowiedzi na te pytania pozwoliłyby rozwikłać mój kłopot niejednoznaczności własnych odczuć, jakoś ustosunkować się do jego osoby - nie miałem jednak takiej szansy.
   Żar leje się z nieba. Przed nami setka osób w kolejce do „Ust prawdy”. Tabliczka głosi: „One foto only”. Po 20 minutach jesteśmy u celu. Ciekawe, co powiedziałby autor tej rzeźby widząc tłumy, chcące choć przez chwilę dotknąć jego rzeźby? Cieszyłby się z jego popularności? Czy może zamyślił nad masowością tego zjawiska? A może w ogóle nie czułby potrzeby komentowania sceny? Pstryk! Ciesząc się, z pamiątkowego zdjęcia idziemy dalej.
   Campo di Fiori – niewielki plac pełen lokalnych straganiarzy, turystów i dźwięków dochodzącymi z okolicznych lokali. Oparty o cokół posągu Giordano Bruno – obserwuję to tętniące życiem miejsce. W jednej chwili, w jednym miejscu, masa pojedynczych zdarzeń. - Co Giordano? - Spoglądam na posąg. - Co Ty byś o tym powiedział? Twoje zdrowie! Upijam łyk wina. Sporo rzeczy musiałeś już widzieć na tym placu, co? Nie odpowiada...
   Rozbawiony tym ostatnim wspomnieniem wracam do siebie. Jeszcze chwila i lądujemy.












Brak komentarzy :

Prześlij komentarz