piątek, 2 września 2011

Za nami...

Przed nami Singapur, za nami Melaka, Kuala Tahan, i powoli także Tanah Rata.       
W Melace czas upłynął nam na smakowaniu tego co Malezja ma najlepsze, czyli jedzeniu. Pyszne hinduskie dania i pierwszy zjedzony Sendol (lody z brązowym cukrem i czerwoną fasolką). Wszystko to w otoczeniu najstarszego miasta w tej części świata w Melakijskich uliczkach China Town i pozostałościach kolonialnej zabudowy, pośród setek warsztatów, knajpek, świątyń i straganów.
W Kuala Tahan cieszyliśmy się widokiem dżungli. Słuchaliśmy jej dźwięków, przyglądając się życiu lokalnych mieszkańcom i turystom przybywającym by zobaczyć najstarsze lasy deszczowe na świecie. Codziennie około południa na głowy padał nam deszcz, by po chwili słońce znów prażyło nas swymi promieniami. Dżungla w Kuala Tahan okazała się też wyjątkowo ciekawa mojej osoby, gdy w trakcie przechadzki jej ścieżkami, ta pod postacią tabunów pijawek próbowała sprawdzić jaki też moge mieć smak. Na moje szczęście i ku mojej uldze próby te spełzły (dosłownie) na niczym.
Pozostawiając wilgotne lasy regionu Pahan za sobą i po kilku przygodach o których wspomnę innym razem dojechaliśmy do Tanah Hrata położonej wśród wzgórz Cameron Highlands.
Przywitani ciepło przez tutejszych mieszkańców odrazu polubiliśmy małomiasteczkowy charakter tego miejsca. Dobre i tanie jedzenie. Uśmiechnięci ludzie i masa zieleni wokół.
Na miejsce dowiózł nas Sam emerytowany komandos pochodzący z plemiennych ludów zamieszkujących tą okolicę. Po drodze, dzięki jego uprzejmości mogliśmy po raz pierwszy spróbować Duriana - smak ciężko opisać, choć dla mnie był wyśmienity, Sam twierdził, że jeszcze nie jest dojrzały.
Na miejscu udało się nam zwiedzić plantację herbaty Sungai Palace. Przepiękne miejsce położone wśród wzgórz porośniętych herbatą. W planie było też odwiedzenie wioski ludu Orang Asli - niestety z powodu pogody która nam nie dopisała, nie udało nam się tego zrobić. Dwukrotnie próbowaliśmy i za każdym razem na przeszkodzie stawał nam deszcz, który padał tutaj niemal każdego popołudnia.
Po trzech dniach przyszła chwila by opuścić Cameron Highlands i rozpocząć naszą podróż do Singapuru, gdzie mieliśmy wsiąść na pokład samolotu lecącego Indonezji.
Podróż tą, z jednym przystankiem we wcześniej już odwiedzanej Melace, będę długo wspominał. Pokonanie jej zajęło nam dwa dni w trakcie których trafiliśmy na przewspaniałych ludzi, a podróż stopem na długo zapadnie nam w pamięci. Po pierwsze dlatego, że opuszczając Cameron Highlands załapaliśmy się na przejażdżkę na pace pickapa. Dzięki czemu mieliśmy szansą przez długi czas cieszyć się widokiem porastającej okolicę niezwykle malowniczej dżungli. Po drugie, jadąc z Melaki w stronę Singapuru, zatrzymał się nam kierowca, który nadłożył 160 km trasy troskając się czy uda nam się coś złapać do samego Singapuru.
Ech, masa wrażeń i wspomnień. Długo by tu jeszcze o wszystkim opowiadać. Część z tego co tu zobaczyliśmy została zarejestrowana na karcie aparatu, ale te kolorowe wspomnienia dodam dopiero po powrocie do kraju.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz