Lubię ten czas
napięcia przed kolejnym wyjazdem. Sprawdzanie, czy wszystko jest na
miejscu, czy niczego nie brakuje. To delikatne swędzenie w stopach
świadczące o tym, że to już niedługo, że za chwilę można
wyruszyć. Aparat jest, bilety są, notatnik z adresami i numerami
telefonów. Przy pomocy centymetra sprawdzam, czy plecaki, jake
zabieramy z Beatą w podróż zmieszczą się w bagażu podręcznym.
Jesteśmy gotowi.
Tym razem lecimy na
Minorkę – jedną z wysp Balearów. Droga zajmie nam dwa dni,
podczas których zamienimy mroźną polską zimę z – 13C na
przyjemną śródziemnomorską zimę z temperaturą, która w
południe oscyluje w okolicach 20C.
Pierwszy etap to przejazd
do Warszawy – autostopem. Wydaje mi się, że wspomniane już -13C
to najniższa temperatura, przy jakiej łapałem stopa. Kierowcy
jednak dopisują i dość szybko docieramy do stolicy marznąc przy
tym, choć nie przesadnie. Tu spotykamy się z naszym pierwszym
hostem – Łukaszem, który udziela nam schronienia na noc przed
porannym lotem do Barcelony.
Spodziewaj się
niespodziewanego – piszą już starożytni. Łatwo powiedzieć,
ciężej zrobić. Około 21:00 dociera do nas informacja, że nasz
samolot nie wystartuje jutro z Modlina – ale jak nie z Modlina, to
skąd? Po chwili zamieszania udaje nam się opanować sytuację. Nasz
lot z powodu awarii na lotnisku zostaje przeniesiony na Lotnisko
Chopina. Uspokojeni ta informacją idziemy spać.
Następnego dnia, już
bez większych przygód, choć z lekkim opóźnieniem, dolatujemy do
Barcelony. W powietrzu czuć wiosnę, choć to grudzień. Możemy
zdjąć grube ubrania i cieszyć się nowymi widokami, jakie zapewnia
nam miasto. Odwiedzamy Park Güell, przechadzamy się Ramblą.
Przyglądamy się zachodowi słońca nad miastem – miło,
spokojnie. Tą noc spędzimy na lotnisku. Może niezbyt wygodne to
miejsce, ale sprawdzone, a przy tym nie uszczupla naszego budżetu.
Zbieramy się na dwie
godziny przed świtem. Parę minut przed szóstą odlatuje nasz
samolot i zanim się orientujemy, jesteśmy już na Minorce. Nie
wiem, czy lot trwał dłużej niż 40 minut, nie zaprzątam sobie tym
jednak zbyt długo głowy. Dotarliśmy - jesteśmy już na miejscu. O
tym, co dalej - za jakiś czas.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz